sobota, 1 lutego 2014

Czy rzeczownik może zabronić własnej deklinacji?

Język polski jest językiem FLEKSYJNYM. Zgoda, to niezbyt odkrywcze spostrzeżenie, jednak dochodzę do wniosku, że idea deklinacji w kraju nad Wisłą nie do końca się przyjęła. W tekstach prasowych, w zwrotach kondolencyjnych, przetargach, obwieszczeniach, postanowieniach sądowych, na dyplomach i w wikipediowych biogramach autorzy często nie odmieniają nazwisk, zachowując formę mianownikową zamiast dopełniacza, celownika czy innego potrzebnego przypadka. Deklinacja w Polsce powoli wychodzi z mody...

Niektórzy są tak bardzo związani ze swoim nazwiskiem, że rezerwują sobie prawo do nieodmieniania go w ogóle, inni skłonni są je odmienić, ale na własnych warunkach, wedle ustanowionego przez siebie wzorca, argumentując to w następujący sposób:

1. „Bo w mojej rodzinie właśnie tak odmieniamy nasze nazwisko”
2. „Bo tak lepiej brzmi”
3. „Bo tak”

Grzegorz Kołodko – profesor, wicepremier, minister
finansów, maratończyk, globtroter, wegetarianin, abstynent,
antynikotynista i najbardziej znany rzeczownik, który
nie życzy sobie własnej deklinacji
Najtrudniej polemizuje się z argumentem nr 3. Wiceprezydent Raciborza Wojciech Krzyżek chce być Krzyżekiem (zamiast Krzyżkiem), a burmistrz Pszowa Marek Hawel – Hawelem (zamiast Hawlem). Najbardziej spektakularną walkę w obronie swojego nazwiska stoczył prof. Grzegorz Kołodko. Były wicepremier kategorycznie zakazał redaktorom odmiany Kołodki, co Michał Ogórek kąśliwie skomentował, że sam rzeczownik nie życzy sobie własnej deklinacji.

Co ciekawe, problem dotyczy nie tylko nazwisk, których odmiana istotnie nastręcza pewnych trudności (choć przepisy poprawnościowe są jasno sformułowane), np. Piotrowi Kreczko (zamiast Kreczce), Katarzynę Klima (zamiast Klimę). Zdumiewające jest nieodmienianie nazwisk o postaci nieprzedstawiającej żadnych trudności w odmianie. Konstrukcje 'Tadeuszowi Wąsowicz', 'Marcinem Zdanowicz' czy 'Małgorzacie Kowalska” to gwałt na fleksyjnej naturze języka polskiego, jednak w publikacjach prasowych wciąż można się natknąć na takie deklinacyjne wygibasy, w których odmienione jest tylko imię.

Trzeba uczciwie przyznać, że pisownia niektórych nazwisk angielskich i francuskich może sprawić kłopot. Ogólne zasady są dość proste, ale istnieje szereg wyjątków. Możemy ogólnie przyjąć, że imiona i nazwiska zakończone na spółgłoskę otrzymują końcówki polskie bez apostrofu (Bush, Bushem, Bushowi), ale te zakończone na -ow oraz -owe (np. Marlow, Crowe) nie odmieniają się w miejscowniku. Nierzadko obce imię czy nazwisko przybiera zaskakującą formę narzędnika bądź miejscownika. Chirac kończy się na spółgłoskę, więc w dopełniaczu będzie Chiraca, ale w narzędniku Chirakiem. Imię Chiraca – Jacques – kończy się spółgłoską, ale – uwaga! – końcówka -ues nie jest wymawiana, zatem w przypadkach zależnych zastosujemy apostrof: Jacques’a (dopełniacz), Jacques’u (miejscownik), natomiast narzędnik przybierze formę Jakiem. Napiszemy Charlesa Dickensa (Charlesa bez apostrofu), ale Charles'a Aznavoura (Charles'a z apostrofem). Z kolei w nazwisku Remarque spółgłoska -q przechodzi w -kie (Remarkiem). Odmiana nazwiska Montand nie powinna sprawiać trudności, ale imię już tak: Yves'a Montanda, Yves'owi Montandowi, z Yves'em Montandem, o Ywie (lub Yvie) Montandzie. François Rabelais – w tym przypadku imię pozostaje w mianowniku, a nazwisko odmieniamy następująco: Rabelais'go, Rabelais'mu, z Rabelais'm (nie: Rabelais'em). Równie zaskakujące są formy miejscownika od nazwisk: Wallace (Edgara Wallace'a, Edgarowi Wallace'owi, z Edgarem Wallace'em, miejscownik: o Edgarze Wallasie), Comte (Augusta Comte'a, Augustowi Comte'owi, z Augustem Comte'em, miejscownik: o Auguście Comcie), Barthes (Rolanda Barthes'a, Rolandowi Barthes'owi, z Rolandem Barthes'em, miejscownik: o Rolandzie Barcie), Barth (Luke'a Bartha, Luke'owi Barthowi, z Lukiem Barthem, o Luke'u Barcie) czy Smith (Charlesa Smitha, Charlesowi Smithowi, z Charlesem Smithem, o Charlesie Smisie). Nazwiska obce zakończone na -y przy odmianie zazwyczaj otrzymują apostrof: Saint-Exupéry’ego, Galsworthy’ego (naturalnie są wyjątki: Newerly – Newerlego, Budionny – Budionnego), ale jeśli przed -y znajduje się samogłoska, odmieniamy bez apostrofu: Disneya, Rooneyowi, Macaulaya, Hemingwayem.
Myślę, że z deklinacji nazwisk obcych można się spokojnie doktoryzować. Co tam! Na polskich uniwersytetach powinny powstawać katedry i zakłady naukowe zajmujące się wyłącznie deklinacją imion i nazwisk obcych.

Osobom, które dotrwały do tego miejsca moich wynurzeń, składam wyrazy uznania. Tym, którzy sprytnie pominęli ostatni akapit, po chrześcijańsku wybaczam. Wszystkim serwuję anegdotę Michała Rusinka, której przy rozważaniach o słuszności odmieniania nazwisk nie może zabraknąć:
Dzwoni do Rusinka panienka z marketingu:
Czy mogę mówić z panem Michałem Rusinek?
Ależ proszę pani, ja się deklinuję – odpowiada Rusinek.
A to przepraszam, zadzwonię później...


Moi drodzy! Odmiana polskich nazwisk nie sprawia większych trudności, może z nielicznymi wyjątkami. Deklinacja rzeczowników jest właściwością naszego języka, zatem nie zubożajmy go przez zanik tej cechy! Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz