Język
polski jest językiem FLEKSYJNYM. Zgoda, to niezbyt odkrywcze
spostrzeżenie, jednak dochodzę do wniosku, że idea deklinacji w
kraju nad Wisłą nie do końca się przyjęła. W tekstach
prasowych, w zwrotach kondolencyjnych, przetargach, obwieszczeniach,
postanowieniach sądowych, na dyplomach i w wikipediowych biogramach
autorzy często nie odmieniają nazwisk, zachowując formę
mianownikową zamiast dopełniacza, celownika czy innego potrzebnego
przypadka. Deklinacja w
Polsce powoli wychodzi z mody...
Niektórzy
są tak bardzo związani ze swoim nazwiskiem, że rezerwują sobie
prawo do nieodmieniania go w ogóle, inni skłonni są je odmienić,
ale na własnych warunkach, wedle
ustanowionego przez siebie wzorca,
argumentując to w następujący sposób:
1.
„Bo w mojej rodzinie właśnie tak odmieniamy nasze nazwisko”
2.
„Bo tak lepiej brzmi”
3.
„Bo tak”
Grzegorz Kołodko – profesor, wicepremier, minister finansów, maratończyk, globtroter, wegetarianin, abstynent, antynikotynista i najbardziej znany rzeczownik, który nie życzy sobie własnej deklinacji |
Najtrudniej
polemizuje się z argumentem nr 3. Wiceprezydent Raciborza Wojciech
Krzyżek chce być Krzyżekiem (zamiast Krzyżkiem), a burmistrz
Pszowa Marek Hawel – Hawelem (zamiast Hawlem). Najbardziej
spektakularną walkę w obronie swojego nazwiska stoczył prof.
Grzegorz Kołodko. Były wicepremier kategorycznie zakazał
redaktorom odmiany Kołodki, co Michał Ogórek kąśliwie
skomentował, że sam rzeczownik nie życzy sobie własnej
deklinacji.
Co
ciekawe, problem dotyczy nie tylko nazwisk, których odmiana istotnie
nastręcza pewnych trudności (choć przepisy poprawnościowe są
jasno sformułowane), np. Piotrowi Kreczko (zamiast Kreczce),
Katarzynę Klima (zamiast Klimę). Zdumiewające jest nieodmienianie
nazwisk o postaci nieprzedstawiającej żadnych trudności w
odmianie. Konstrukcje 'Tadeuszowi Wąsowicz', 'Marcinem Zdanowicz'
czy 'Małgorzacie Kowalska” to gwałt na fleksyjnej naturze języka
polskiego, jednak w publikacjach prasowych wciąż można się
natknąć na takie deklinacyjne wygibasy, w których odmienione jest tylko imię.
Trzeba
uczciwie przyznać, że pisownia niektórych nazwisk angielskich i
francuskich może sprawić kłopot. Ogólne zasady są dość proste,
ale istnieje szereg wyjątków. Możemy ogólnie przyjąć, że
imiona i nazwiska zakończone na spółgłoskę otrzymują końcówki
polskie bez apostrofu (Bush, Bushem, Bushowi), ale te zakończone na
-ow oraz
-owe (np. Marlow, Crowe) nie odmieniają się w miejscowniku.
Nierzadko obce imię czy nazwisko przybiera zaskakującą formę
narzędnika bądź miejscownika. Chirac
kończy się na spółgłoskę, więc w dopełniaczu będzie Chiraca,
ale w narzędniku Chirakiem. Imię Chiraca – Jacques – kończy
się spółgłoską, ale – uwaga! –
końcówka -ues nie jest wymawiana, zatem w przypadkach zależnych zastosujemy apostrof:
Jacques’a (dopełniacz), Jacques’u (miejscownik), natomiast
narzędnik przybierze formę Jakiem. Napiszemy Charlesa Dickensa
(Charlesa bez apostrofu), ale Charles'a Aznavoura (Charles'a z
apostrofem). Z kolei w nazwisku Remarque
spółgłoska -q przechodzi w -kie (Remarkiem). Odmiana nazwiska
Montand nie powinna sprawiać trudności, ale imię już tak: Yves'a
Montanda, Yves'owi Montandowi, z Yves'em Montandem, o Ywie (lub Yvie)
Montandzie. François Rabelais – w tym przypadku imię pozostaje w
mianowniku, a nazwisko odmieniamy następująco: Rabelais'go,
Rabelais'mu, z Rabelais'm (nie: Rabelais'em). Równie zaskakujące są
formy miejscownika od nazwisk:
Wallace (Edgara Wallace'a, Edgarowi Wallace'owi, z Edgarem
Wallace'em, miejscownik: o Edgarze Wallasie), Comte (Augusta Comte'a,
Augustowi Comte'owi, z Augustem Comte'em, miejscownik: o Auguście
Comcie), Barthes (Rolanda Barthes'a, Rolandowi Barthes'owi, z
Rolandem Barthes'em, miejscownik: o Rolandzie Barcie), Barth (Luke'a
Bartha, Luke'owi Barthowi, z Lukiem Barthem, o Luke'u Barcie) czy
Smith
(Charlesa Smitha, Charlesowi Smithowi, z Charlesem Smithem, o
Charlesie Smisie). Nazwiska obce zakończone na -y przy odmianie
zazwyczaj otrzymują apostrof: Saint-Exupéry’ego, Galsworthy’ego
(naturalnie są wyjątki: Newerly – Newerlego, Budionny –
Budionnego), ale jeśli przed -y znajduje się samogłoska,
odmieniamy bez apostrofu: Disneya, Rooneyowi, Macaulaya, Hemingwayem.
Myślę,
że z deklinacji nazwisk obcych można się spokojnie doktoryzować.
Co tam! Na polskich uniwersytetach powinny powstawać katedry i
zakłady naukowe zajmujące się wyłącznie deklinacją imion i
nazwisk obcych.
Osobom,
które dotrwały do tego miejsca moich wynurzeń, składam wyrazy
uznania. Tym, którzy sprytnie pominęli ostatni akapit, po
chrześcijańsku wybaczam. Wszystkim serwuję anegdotę Michała
Rusinka, której przy rozważaniach o słuszności odmieniania
nazwisk nie może zabraknąć:
Dzwoni
do Rusinka panienka z marketingu:
–
Czy mogę mówić z
panem Michałem Rusinek?
–
Ależ proszę pani, ja
się deklinuję – odpowiada Rusinek.
–
A to przepraszam,
zadzwonię później...
Moi
drodzy! Odmiana polskich nazwisk nie sprawia większych trudności,
może z nielicznymi wyjątkami. Deklinacja rzeczowników jest
właściwością naszego języka, zatem nie zubożajmy go przez zanik
tej cechy! Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz