Joel Fleischman dzięki ofiarności Maggie O'Connell dokonuje symbolicznego zamknięcia. Przed barem Hollinga Vincoeura |
W jednym z
odcinków serialu „Przystanek Alaska” Joel Fleischman dostaje od
Elaine list, w którym ukochana informuje go, że zrywa zaręczyny i
oświadcza, że wychodzi za mąż za Dwighta, emerytowanego sędziego
federalnego. Joela ogarnęła czarna rozpacz. Nie dość, że jego
długoletni związek z Elaine przestał istnieć, to zorganizowana
naprędce przez Chrisa randka ze studentką uczelni z prestiżowej
Ligi Bluszczowej zupełnie się nie udaje. Doktor pogrąża się w
smutku, jego stanem przejmuje się Ed, który koniecznie chce pomóc
mu odzyskać dobre samopoczucie. Dochodzi do wniosku, że tak
brutalnie i niespodziewanie przerwanemu związkowi Fleischmana z Elaine zabrakło zakończenia. Zamknięcia. Wspólnie z Maggie
O'Connell inscenizuje rozstanie Joela i Elaine. Prowadzi doktora do
wyimaginowanej ulubionej kawiarni w Nowym Jorku (w rzeczywistości:
do stolika przed barem Hollinga Vincoeura) i instruuje go:
Fleischman jeszcze nie wie, że Elaine zostawi go dla sędziego federalnego Dwighta |
– Niech
pan sobie wyobrazi, że siedzi pan w waszej kafejce przy Park Avenue,
pod nogami dudni wam metro, most Verrazano pokrywa się mgłą, żółta
taksówka ochlapuje sprzedawcę precli. Facet pokazuje palec i
przeklina nienarodzone dzieci kierowcy. Słońce znika za Statuą
Wolności...
Przy stoliku,
w wieczorowej sukni (na tęgim mrozie!) czeka Maggie, która wciela
się w postać Elaine. Zniecierpliwiona zwraca się do Fleischmana:
– Mów
to, czego nie zdążyłeś powiedzieć. Zadaliśmy sobie sporo trudu,
żebyś doświadczył zamknięcia. Nie podoba mi się to, ale mów,
co masz mówić, bo marznę.
Przy mrożonej
kawie Joel opowiada jej to wszystko, czego nie zdążył powiedzieć
Elaine. Kiedy skończył monolog, oznajmił, że w tej chwili ten
związek się skończył. Nastąpiło symboliczne zamknięcie.
Pozwólcie,
że po tym przydługim wstępie teraz ja przystąpię do mojego
zamknięcia. Kilkanaście lat temu moja ukochana również wysłała
mi wiadomość, z powodu której wpadłem w stan przygnębienia. To
była pocztówka, nie list. Nie zerwała ze mną, nie odeszła w siną
dal z emerytowanym sędzią federalnym. Zrobiła coś znacznie
gorszego: napisała moje nazwisko z błędem ortograficznym:
Bożyńskiego zamieniła w Borzyńskiego. Czy ja muszę coś jeszcze
dodawać...? Sami rozumiecie, że ten związek nie miał szans. Siłą
inercji trwał jeszcze rok, ale od momentu doręczenia tej pocztówki
coś pękło, coś się skończyło... Naturalnie zostaliśmy przyjaciółmi. Jak w porządnym amerykańskim filmie.
Równie
traumatyczne doświadczenie spotkało mnie w podstawówce. Przez
kilka lat mojej zapaśniczej kariery niemal wszystkie lokalne i
regionalne gazety zmieniały moje imię na Damian. Interweniowałem u
trenera, który wydzwaniał do redakcji, ale zwykle bez rezultatu.
Kiedy w końcu stanąłem na podium i zdobyłem młodzieżowe
wicemistrzostwo Śląska, poprosiłem trenera o poważną rozmowę.
Zapewnił mnie, że zadzwoni do Rybnika, opierdoli tych
redaktorów i będzie Daniel. Środa, słoneczny poranek, zapieprzam
do kiosku przy ul. Głubczyckiej, otwieram "Nowiny" na stronach sportowych i
co widzę? Dawid. Ożeż kurwa... Koledzy z klasy pokładali się ze
śmiechu. Tylko biolożka Zofia Niewrzoł mnie pocieszała:
pogratulowała sukcesu i zapewniła, że w którejś z lokalnych
gazet stało wyraźnie Daniel. Pani Zofio, nigdy Pani tego nie
zapomnę.
W końcu ten
blog do czegoś się przydał. Dokonałem symbolicznego zamknięcia i
mogę spokojnie zapomnieć o Dawidzie Borzyńskim.
Bywa i tak, że błąd czy też literówka jest początkiem znajomości. Fajny blog :)
OdpowiedzUsuń