Pan Bóg prawdopodobnie ma poczucie humoru (Rysunek: Marek Raczkowski) |
Temat tabu, co...? Jestem
przekonany, że po przeczytaniu tego tekstu kilkunastu moich
facebookowych znajomych gruntownie rozważy, czy usunąć mnie z
grona znajomych (nikt mnie jeszcze nie usunął – w końcu się
przekonam, jak to jest). Z pięć osób zapewne to uczyni, trzy osoby
na mój widok będą przechodziły na drugą stronę ulicy, a dwie
zawiadomią prokuraturę o możliwości zranienia ich uczuć
religijnych. Trudno... Mimo wszystko zaryzykuję.
Według badania CBOS
sprzed dwóch lat 95 proc. Polaków deklaruje, że są katolikami.
Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podaje, że wierzący
katolicy stanowią 61 proc. ludności Polski. Co z pozostałymi 34
proc.? Nie wiem i nie wnikam, ale przypuszczam, że w tej grupie są
niemal wszyscy moi znajomi, którzy bywają w kościele wyłącznie
na ślubach i pogrzebach.
Aby spróbować
odpowiedzieć na pytanie, czy Pan Bóg ma poczucie humoru, należy
zdefiniować, czym jest wiara. Oczywiście wiara w Boga katolickiego
(przypominam: 95 proc.!). Kiedyś natknąłem się na taką
definicję: jakiś kosmiczny, a zarazem żydowski bóg, jeden jedyny,
choć w trzech osobach, może dać ci wieczne życie, jeśli
symbolicznie zjesz jego ciało i telepatycznie powiesz mu, że
akceptujesz go jako swego zbawiciela po to, aby usunął grzech
pierworodny z twojej duszy, który to grzech ludzkość posiada,
ponieważ stworzona z żebra kobieta została namówiona przez
gadającego węża do zjedzenia jabłka z magicznego drzewa.
To ma sens. To musi mieć
sens...
Wczoraj
z koleżanką Anną zastanawialiśmy się,
czy Bóg ma poczucie humoru, czy też go nie ma. Uzgodniliśmy, że
na pewno ma. Jest zatem jakaś baza, teraz wystarczy zorganizować
panel dyskusyjny i spróbować zmierzyć się z tematem na poważnie
(mimo że sam temat nie do końca wydaje się poważny). Podczas
dyskusji należy omówić wszystkie aspekty zagadnienia i
zorganizować podstoliki tematyczne: 1. Poczucie humoru a wolna wola.
2. Przyzwolenie na bajzel w Kościele – sabotaż, dopust Boży czy
zwykłe niedopatrzenie? 3. Niechlubna przeszłość Kościoła –
emanacja czarnego humoru.
Po zakończeniu dyskusji
trzeba będzie sporządzić raport, przygotować protokół
rozbieżności i opisać zdania odrębne.
Marek Raczkowski na pewno ma poczucie humoru (Rysunek: Marek Raczkowski) |
Jeśli
przyjmiemy, że Pan Bóg darzy szczególnymi względami Kościół
katolicki w Polsce, to rozważania o poczuciu humoru Najwyższego
moglibyśmy w zasadzie zakończyć, bo jeśli P.B. przez tyle lat nie
ingeruje w posługę Sławoja Leszka Głódzia,
polszczyznę Tadeusza Rydzyka i pomysły
na biznes śp. Henryka Jankowskiego, to bez dwóch zdań musi mieć
oryginalne poczucie humoru! Albo anielską cierpliwość. Albo jedno
i drugie.
Uważam, że Pan Bóg
wyjątkowo umiłował wiernych w Polsce, a wobec niektórych wykazał
się wręcz przewrotnym poczuciem humoru. Mam na myśli tępych
kiboli i narodowców, którzy gremialnie odwiedzają Jasną Górę i
nieustannie wykrzykują „Bóg! Honor! Ojczyzna!”. Nikt tych
biednych bezmózgów nie poinformował, że Jezus i jego najbliższa
rodzina bynajmniej nigdy nie byli wszechpolakami. Ani nawet Polakami.
Ani Ślązakami czy Kaszubami. Byli Żydami.
Chyba przyznacie, że to jest prowokacja na miarę Monty Pythona. Co,
może nie jest?!
Zanim
wyrzucicie mnie ze znajomych
na FB, dacie wyraz swemu oburzeniu i
powiadomicie prokuraturę o zranionych uczuciach religijnych, spieszę
z informacją, że wierzę w Boga (i w Jego poczucie humoru), ale
szczerze powątpiewam, by miał cokolwiek wspólnego z którymkolwiek
kościołem, partią polityczną czy piłkarskim klubem.
Na koniec polecam piosenkę
„Urzędnicy Pana B.” z Kabaretu Olgi Lipińskiej w wykonaniu
Doroty Furman (interpretacja Doroty Osińskiej też godna uwagi):
Dałeś mi, Panie, rozum i
wiarę,
Duszę rogatą, serce za
ciasne
No i sumienie – jak to
sumienie
– niedoskonałe, za to własne
– niedoskonałe, za to własne
Z Tobą się zawsze jakoś
dogadam,
W smutku pocieszysz, w
biedzie pomożesz,
Lecz ten naziemny Twój
personel...
O, z personelem to już
gorzej
Swój święty nos pcha mi
pod kołdrę,
Poucza, w duszy grzebać
chce...
Chyba dlatego tak nie
lubię
Twych urzędników, Panie
B.
Kiedy pomówić z Tobą
muszę,
Robię to tak jak Tewje Mleczarz,
A Ty nadstawiasz Boże
ucho
I słuchasz mnie, i nie
zaprzeczasz
Bo chcesz zrozumieć lęk
człowieczy,
Nasze zmęczenie ponad
siły
I jesteś dla nas
wielkoduszny,
A dla mnie bywasz nawet
miły
Więc się nie mieszaj,
sługo Boży,
Gdy z Twoim Panem mówić
chcę,
Nie potrzebuję
pośredników
W moich rozmowach z Panem
B.
W departamencie spraw
niebieskich
Są moje akta personalne
I każdy krok mój pilnie
śledzą
Anioły twe
transcendentalne
Lecz gdy przed Tobą
kiedyś stanę,
Sama chcę z życia się
tłumaczyć,
Proboszcz by nie dał
rozgrzeszenia,
A Ty zrozumiesz i
przebaczysz
Więc – póki żyję,
myślę, czuję
– niech ręka Boska
broni mnie
Przed pychą i
nadgorliwością
Twych urzędników, Panie
B.!
Dorota Furman:
Dorota
Osińska:
http://www.youtube.com/watch?v=jkjGyqbQVGw&fmt=35
"spieszę z informacją, że wierzę w Boga (i w Jego poczucie humoru), ale szczerze powątpiewam, by miał cokolwiek wspólnego z którymkolwiek kościołem, partią polityczną czy piłkarskim klubem." - i ta pointa mówi mi o Tobie wszystko :) Podpisuję się wszystkimi czterema Pandzimi łapami :)
OdpowiedzUsuńOd początku naszej znajomości byłem przekonany, że rozumiemy się bez słów :)
OdpowiedzUsuńWery God! ;)
OdpowiedzUsuń