Zima 2008/2009 na Śląsku była mroźna jak w filmie „Fargo” |
Parę lat temu dostałem
wezwanie na policję – z poleceniem, żebym koniecznie przyjechał swoim
samochodem. Miałem się zameldować dopiero za tydzień, więc
zadzwoniłem z prośbą o informację, czego mniej więcej sprawa
dotyczy, bo nie przypominam sobie żadnego wykroczenia drogowego.
– Dowie się pan na
miejscu. Miłego dnia – usłyszałem.
Całymi dniami
przypominałem sobie wszystkie grzechy lekkie i te cięższe, których
ostatnio dopuściłem się jako uczestnik ruchu drogowego. Po co im
mój samochód...?
W mroźny poranek
przemierzyłem obskurny korytarz komendy przy pl. Wolności w Raciborzu (niezły
adres jak na budynek okratowany od parteru po dach), w którym czas
zatrzymał się w latach 70. Wszedłem do obszernego pokoju,
przywitałem się z gronem funkcjonariuszy i funkcjonariuszek, ale na
policjanta, który miał mnie indagować, musiałem poczekać kilka
minut. Kiedy kątem oka oceniłem zgrabne nogi pań policjantek,
uznałem, że w kurtce jest mi zbyt ciepło. Rozgościłem się, rozejrzałem po pokoju i
na jakimś żelastwie (sejfie czy szafie) dostrzegłem zabawki,
chyba z zestawów Happy Meal, z bajki o Kubusiu Puchatku. Niektóre
się dublowały: były ze dwa Tygryski, Królik, Kłapouchy, dwa
Prosiaczki, oczywiście Kubuś, Mama Kangurzyca, Sowa chyba też
była. Mniejsza o szczegóły. Wszystkie postaci były jakoś tak
śmiesznie poukładane. Podchodzę, przyglądam się: Króliczek
robi dobrze Tygryskowi, Tygrysek Kłapouchemu, Sowa Kangurzycy, drugi
Tygrysek Prosiaczkowi, Kangurzyca Kubusiowi... itd. Jednym słowem
disneyowska orgietka z wszystkimi możliwymi pozycjami w 3D.
Niektóre przygody Kubusia Puchatka i jego przyjaciół powinny być emitowane po godz. 23 |
Krzyżowy ogień pytań,
co robiłem dnia tego a tego, kiedy ostatnio byłem na ul. Rudzkiej i
pouczenie o sankcjach za składanie fałszywych zeznań. Po 20
minutach „zapisz plik jako”, wydruk, obowiązkowa pieczątka,
podpisałem się pod zeznaniami i idziemy na parking ustalić, czy na
samochodzie nie ma śladów po potrąceniu albo na przykład nowego
zderzaka czy maski.
Policyjny parking, mróz
jak diabli, sceneria jak z filmu „Fargo”. Po oględzinach auta
jeszcze jeden podpis i gliniarz lekko zażenowany, ale mimo wszystko
z powagą mówi:
– Mam jeszcze jedno
pytanie, na które nie musi pan odpowiadać.
– Słucham.
– Koleżanka pyta,
jakich pan używa perfum, bo chciała takie dla swojego męża.
Posmarkałem się na tym
mrozie ze śmiechu i od razu przeprosiłem za reakcję, bo facet
wciąż zachowuje powagę. Otworzył kalendarz A5 i przygotował się
do zanotowania marki perfum. Notowanie przychodziło mu z trudem, bo
ręce miał zgrabiałe z zimna, a ja sobie pomyślałem: „Ożeż
kurwa... Nikt mi w to nie uwierzy... Nikt!”.
PS: Wszystko, co na tym
blogu opisałem i opiszę, jest prawdą. Przedstawioną w sposób
anegdotyczny, prześmiewczy, ale zaręczam, że wszystkie fakty się
zgadzają.
uśmiałam się po pachy!
OdpowiedzUsuńMnie też ubawiły te zwierzaki odgrywające orgię. I gliniarz, który na mrozie stawiał literkę po literce jak uczeń zerówki :)
OdpowiedzUsuń