piątek, 4 września 2015

Staccato? Nie mówię, że nie

Dziennikarze opisują świat za pomocą zdań pojedynczych.
Jacek Gmoch opisuje grę piłkarzy za pomocą flamastrów
O tym, że zdania złożone wyszły z mody, a komunikacją międzyludzką zawładnęła kultura obrazkowa, przekonał mnie wiele lat temu mój szef, który posługiwał się polszczyzną pełną karkołomnych konstrukcji gramatycznych. W jego wypowiedziach brakowało a to orzeczenia, a to podmiotu, a najczęściej sensu. Okolicznik miejsca swobodnie zastępował okolicznikiem czasu, a bezokolicznik zawsze wygrywał z osobową formą czasownika.

Zapraszał pracowników do swojego gabinetu, mruczał coś pod nosem i rozrysowywał problem na kartce. To były jakieś gryzmoły przypominające dzieła twórców kubizmu analitycznego oraz prace Nikifora Krynickiego. Prawdę mówiąc, mimo wszystko wolałem, kiedy rysował, niż mówił.

Zastanawiam się, kto w telewizji zapoczątkował modę na rysowanie, które stopniowo miało wyprzeć kulturę słowa. Niemały w tym udział mieli Wiktor Zin, Edward Lutczyn i Szymon Kobyliński. W ślad za nimi podążył Jacek Gmoch, który zrezygnował z komunikacji werbalnej na rzecz gryzmołów. Tomasz Wołek jest jednym z ostatnich komentatorów sportowych, którzy o piłce nożnej opowiadają piękną polszczyzną, a o futbolu latynoamerykańskim językiem mocno rozpoetyzowanym. Jacek Gmoch używa do tego zestawu flamastrów, a dla – nomen omen – ubarwienia przekazu od czasu do czasu rzuca to swoje słynne "Nie mówię, że nie". Na pytanie, czy Polacy zostaną kiedyś mistrzami świata w piłce nożnej, pan Jacek odpowiedział: "Nie mówię, że nie". Na pytanie, czy obrazki zastąpią kiedyś słowo, odpowiadam: Nie mówię, że nie.

Znajomy dziennikarz zżymał się kiedyś na przełożonych, którzy konsekwentnie przeredagowywali mu zdania złożone na pojedyncze. Rozzłoszczony przeglądał gazetę i oznajmiał, że teraz jego teksty są napisane w rytmie staccato. Uważam, że te protesty były bezzasadne, ponieważ tak dziś wygląda dziennikarstwo, zwłaszcza dziennikarstwo portalowe, do którego zmierzają, z mniejszymi bądź większymi oporami, wszystkie gazety. Wygląda to tak: w portalu pojawia się zajawka w postaci możliwie krótkich zdań pojedynczych lub równoważnika zdania, a po kliknięciu ukazuje się news, czyli kompilacja dwóch newsów z konkurencyjnych portali. Przykład takiej zajawki: "To dopingowicz. Skorzystał na tym. Bolt czysty?". Prawda, jakie ładne staccato? Albo: "GPW na plusie. Niestraszne Chiny". Zmyślne, co nie? Ekonomiczne w treści i w formie. Kolejny przykład: "Dramat siedmioboistki. Skoczyła fenomenalnie. Cieszyła się, a potem...". W tym krótkim przekazie mamy niepowodzenie, radość, triumf i tajemnicę.

Współczesne newsy przypominają stary dowcip, w którym nauczycielka poleciła uczniom, by napisali opowiadanie zawierające cztery wątki: monarchię, seks, religię i tajemnicę. Dzieci zabierają się do pisania, ale Jasiu już po chwili oddaje kartkę, na której widnieje tekst: "Zgwałcono królową! Mój Boże! Kto to zrobił?!". Jakie zręczne staccato! Dziś Jasiu redaguje portalowe newsy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz