Zastanawialiście się,
czemu przypisać zachowanie kierowców tirów i samochodów dostawczych
na autostradach, którzy niechętnie dają się wyprzedzić? To
zwykła nieuprzejmość i utrudnianie ruchu drogowego czy może za
tym procederem kryje się coś więcej? Wczoraj na trasie Frankfurt –
Krapkowice doznałem swoistej iluminacji: to są prawdziwi fani
speedwaya! Nie uprzykrzają życia kierowcom samochodów osobowych,
tylko udoskonalają tzw. jazdę parą. Ta wymagająca i zarazem
widowiskowa sztuka jest kwintesencją żużla, a my, podążając
autostradą, chcąc nie chcąc bierzemy udział w zawodach. Od lat
przeczuwałem, że wyczyny szoferów ciężarówek to coś znacznie bardziej
złożonego, nie żadne tam drogowe chamstwo. Jak zwykle okazało
się, że miałem rację. Kiedy to wczoraj sobie uświadomiłem,
przestałem się denerwować, a zacząłem delektować precyzją, z
jaką współpracują panowie tirowcy.
Kibice speedwaya wiedzą,
o czym piszę, ale pozostałym Czytelnikom należy się słowo
wyjaśnienia. Kiedy wchodzimy w delikatny łuk w lewo (o co na
autostradzie trudno, ponieważ idea tej drogi opiera się na
bezłukowości i bezkolizyjności i z założenia jest prosta jak
umysł posłanki Marzeny Wróbel), możemy być pewni, że tir po
lewej (na torze żużlowym ten od kredy) będzie najwyżej
kilka metrów za bądź przed tym po prawej (od bandy), a kiedy
podejmiemy próbę wyprzedzenia tych dżentelmenów, obydwa tiry
natychmiast się zrównają, uszczelnią lukę, w którą zechcemy
się zmieścić, i nici ze zdobycia 2 punktów. Na najbliższą
stację benzynową tirowcy przyjadą na 5:1, mimo że nie rozwijają
takiej prędkości jak ich rywale jadący za nimi osobówkami.
Kierowcy ciężarówek
dysponują wolniejszym sprzętem, za to do perfekcji opanowali jazdę
parową jak niegdyś Zbigniew Czerwiński czy Mariusz Staszewski,
którzy niejednokrotnie radzili sobie z tak utytułowanymi
zawodnikami jak Norweg Rune Holta czy Australijczyk Jason Crump (na zdjęciu po lewej),
którzy zainwestowali w sprzęt przygotowany przez najlepszych
tunerów. Tirowcy współpracują na autostradzie niczym przed laty
Mark Loram z dowolnym juniorem ROW-u Rybnik, który po starcie zawsze na młodszego
kolegę poczekał, przyblokował rywali i po mistrzowsku kontrolował
cały wyścig, czasami wręcz wskazując młodemu żużlowcowi, jaki
ma obrać tor jazdy. Mimo swej altruistycznej postawy często kończył
zawody z kompletem punktów. W przeciwieństwie do innego mistrza
świata, Nickiego Pedersena, który zostawiał kolegę z drużyny i
samotnie wyrywał do przodu, a na końcu i tak wyprzedzał go niejaki
Stanisław Burza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz