Wielu publicystów przypomina dobrze odchowanego chomika. Niektórzy prezentują zbliżony poziom umysłowy do tego gryzonia |
W "Loży prasowej" Małgorzatę Łaszcz zastępował Andrzej Morozowski, a w roli komentatorów wystąpili: Paweł Wroński, Agnieszka Wołk-Łaniewska, Dominik Zdort i Wojciech Wybranowski. Nie wiedziałem, czemu przypisać niski poziom tej dyskusji. Przyjmijmy, że była to wina niskiego ciśnienia atmosferycznego. Oglądałem program, podążając za tokiem rozumowania zaproszonych gości i redaktora prowadzącego oraz rozmyślając o niekorzystnym układzie barycznym i umysłowym lenistwie rozmówców. Kiedy Zdort zaczął się przekrzykiwać z Wybranowskim, zacząłem się zastanawiać, dlaczego wszyscy prawicowi publicyści w Polsce wyglądają jak utuczone chomiki. Paweł Lisicki – lekko utuczony chomik, Piotr Gabryel – nieco utuczony chomik, Bronisław Wildstein – średnio utuczony chomik, Rafał Ziemkiewicz – znacznie utuczony chomik, Piotr Semka – bardzo utuczony chomik, Andrzej Urbański – nadzwyczaj utuczony chomik... Kiedy moje myśli powędrowały w stronę gryzoni z nadwagą, w studiu rozgorzała dyskusja wokół prezydenckiego weta. Z letargu wyrwał mnie redaktor Morozowski o fizjonomii mocno wychudzonego chomika, który oznajmił, że sejm może prezydenckie weto odrzucić większością 6/5 głosów. Po tej wypowiedzi umarłem na kilkanaście sekund, osunąłem się z fotela, po chwili zmartwychpowstałem i pomyślałem o Andrzeju Stasiuku, który wyprowadził się do wsi Czarne w Beskidzie Niskim, zamieszkał w chacie bez prądu i skutecznie odseparował się od skretyniałych mediów, polityków, publicystów i tych wszystkich chomików udających, że mają coś wartościowego do powiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz