niedziela, 23 sierpnia 2015

Sześć piątych razy piąte przez dziesiąte równa się trzy po trzy do kwadratu

Wielu publicystów przypomina dobrze odchowanego chomika.
Niektórzy prezentują zbliżony poziom umysłowy do tego gryzonia
Mogę przysiąc na zdrowie psychiczne Anny Fotygi i czyste sumienie Sławomira Nowaka, że polska polityka dawno przestała mnie obchodzić. To nie oznacza, że od czasu do czasu nie przejrzę działu krajowego w gazecie i nie obejrzę programu publicystycznego w telewizji. Wiele lat temu nabrałem przekonania, że debata z udziałem polityków to w najlepszym razie infotainment, a zazwyczaj – pokaz ignorancji i zwykła pyskówka. Nie przypuszczałem, że do ich poziomu dostosowali się niektórzy publicyści komentujący życie polityczne w naszym kraju. W ubiegłą niedzielę oglądałem "Lożę prasową". Przysłuchiwałem się dyskusji redaktorów, co przychodziło mi z trudem, ponieważ odbywała się na poziomie pogawędki, jaką w filmie "Ryś" prowadziła z zaproszonymi gośćmi redaktor Liliana Pruszcz-Gdańska (znakomita rola Joanny Kołaczkowskiej) z telewizji Witraż.

W "Loży prasowej" Małgorzatę Łaszcz zastępował Andrzej Morozowski, a w roli komentatorów wystąpili: Paweł Wroński, Agnieszka Wołk-Łaniewska, Dominik Zdort i Wojciech Wybranowski. Nie wiedziałem, czemu przypisać niski poziom tej dyskusji. Przyjmijmy, że była to wina niskiego ciśnienia atmosferycznego. Oglądałem program, podążając za tokiem rozumowania zaproszonych gości i redaktora prowadzącego oraz rozmyślając o niekorzystnym układzie barycznym i umysłowym lenistwie rozmówców. Kiedy Zdort zaczął się przekrzykiwać z Wybranowskim, zacząłem się zastanawiać, dlaczego wszyscy prawicowi publicyści w Polsce wyglądają jak utuczone chomiki. Paweł Lisicki – lekko utuczony chomik, Piotr Gabryel – nieco utuczony chomik, Bronisław Wildstein – średnio utuczony chomik, Rafał Ziemkiewicz – znacznie utuczony chomik, Piotr Semka – bardzo utuczony chomik, Andrzej Urbański – nadzwyczaj utuczony chomik... Kiedy moje myśli powędrowały w stronę gryzoni z nadwagą, w studiu rozgorzała dyskusja wokół prezydenckiego weta. Z letargu wyrwał mnie redaktor Morozowski o fizjonomii mocno wychudzonego chomika, który oznajmił, że sejm może prezydenckie weto odrzucić większością 6/5 głosów. Po tej wypowiedzi umarłem na kilkanaście sekund, osunąłem się z fotela, po chwili zmartwychpowstałem i pomyślałem o Andrzeju Stasiuku, który wyprowadził się do wsi Czarne w Beskidzie Niskim, zamieszkał w chacie bez prądu i skutecznie odseparował się od skretyniałych mediów, polityków, publicystów i tych wszystkich chomików udających, że mają coś wartościowego do powiedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz