Jednym z moich ulubionych
zajęć jest wynajdywanie usprawiedliwień swoich osobliwych
zachowań, zasad i przyzwyczajeń. Przez długie lata ukrywałem
przed światem, że wycinam z gazet najciekawsze eseje i wywiady prasowe i
archiwizuję je w tematycznie pogrupowanych teczkach. Trudno
zaprzeczyć, że w epoce czterordzeniowych procesorów i w obliczu
nadchodzącej ery grafenu jest to zachowanie dość dziwne, ale kiedy
w filmie dokumentalnym o prof. Marii Janion zobaczyłem, że ona robi
dokładnie to samo, natychmiast się do tego przyznałem. Ten
elitarny klub liczy w Polsce najprawdopodobniej dwie osoby i
przyznaję, że takie towarzystwo bardzo mi odpowiada. Chodzą
słuchy, że parę innych osób również prowadzi podobne archiwum,
ale ci ludzie ukrywają się gdzieś w Bieszczadach.
Rodzina i znajomi
doskonale wiedzą o mojej patologicznej niechęci do robienia zakupów
w sklepach odzieżowych i obuwniczych. Zaglądam tam sporadycznie,
a kiedy uznam, że jakaś rzecz odpowiada mojemu – bądź co bądź
dyskusyjnemu – gustowi, w pośpiechu kupuję po dwie identyczne
koszule i dwie pary tych samych butów i natychmiast stamtąd
uciekam. Dziwne zachowanie, o którym nie ma co rozpowiadać? Na
pewno, ale kiedy w biografii Magdaleny Grzebałkowskiej o Beksińskich wyczytałem,
że dokładnie tak samo zachowywał się mój ulubiony malarz
Zdzisław Beksiński, postanowiłem podzielić się swoim zwyczajem z
całym światem.
Niechęć do tańczenia na
weselach, w których niestety czasem uczestniczę, nie jest niczym
niezwykłym. Niemal wszyscy moi koledzy nie przepadają za
wygibasami do wątpliwych estetycznie podkładów muzycznych, ale ja
nie tańczę w ogóle. Uczyniłem wyjątek na weselu mojej siostry w
1992 roku, ale jeśli uważacie, że poruszanie się po parkiecie z
gracją Forresta Gumpa, który „tańczył” z Jenny, można
rzeczywiście nazwać tańcem, to proszę bardzo: tańczyłem.
Uważam, że parkiet znakomicie nadaje się do gry w ping-ponga,
koszykówki i piłki halowej. Na pewno nie do przestępowania z nogi
na nogę, na dodatek w marynarce. Długo szukałem jakiejś znanej
osoby, która podzielałaby mój pogląd w tej sprawie.
Znalazłem. Piotr Baron na antenie Polskiego Radia wyraźnie
powiedział, że w ogóle nie tańczy na uroczystościach weselnych,
tudzież na urodzinach i imieninach, i wręcz nie rozumie, jak można
dobrowolnie wykonywać podobne czynności. Oczywiście nie mówimy o
niekontrolowanym podskakiwaniu na koncercie Pearl Jam, Fisha, Kultu
czy gibaniu się na występach nieżyjącego już niestety Joe
Cockera. Takie zachowanie było i nadal jest dla mnie jak najbardziej
naturalne.
Maria Janion, Zdzisław
Beksiński i Piotr Baron to moim zdaniem wyśmienite towarzystwo. Dziękuję za uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz