czwartek, 16 lipca 2015

Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę

Na płycie „Oddalenie” (w utworze „Oddalenie”) Kazik Staszewski śpiewa,
że w Polsce umowa jest gówna warta. Ta myśl jest ilustracją moich relacji
z trzema firmami, z którymi jestem związany od wielu lat
Gdybyście się kiedyś zastanawiali, co wyszłoby ze wspólnego przedsięwzięcia biznesowego Orange, Vectry, Getin Banku i mojego bloga, wiedzcie, że rzeczywistość udzieliła na to pytanie odpowiedzi. To wiodące marki w kraju, z którymi jestem związany od kilkunastu lat i nie zamierzam się z nimi rozstawać, ponieważ nadają sens mojemu życiu. Dużo ze sobą korespondujemy, prowadzimy pasjonujące rozmowy telefoniczne, a ostatnio coraz częściej się odwiedzamy. Ta symbioza wcześniej czy później powinna była zaowocować wzajemną akcją promocyjną, dlatego pozwólcie, że przedstawię wam moich serdecznych przyjaciół.

ORANGE
Jesteśmy ze sobą najdłużej. Zanim Orange stała się dużą Pomarańczą, była malutką Ideą. Przez kilka lat zasypywała mnie licznymi SMS-ami zapraszającymi do zabaw, konkursów, promocji i akcji. Po kilkudziesięciu telefonach do biura obsługi klienta i wizytach w oddziale ten spam w końcu ustał, by po roku wrócić z nową siłą. Wtedy na przemian prośbami i groźbami, że zaangażuję powiatowego rzecznika praw konsumentów, wymogłem względny spokój – otrzymywałem tygodniowo zaledwie po dwa-trzy SMS-y, a nie na przykład 46 (jak wcześniej). Idylla trwała cztery lata i znów się zaczęło. Wiadomości o niebywale atrakcyjnych pakietach darmowych minut, SMS-ów, MMS-ów i praktycznie darmowego internetu nie jest znowu tak dużo, za to otrzymuję je o 1, czasem o 3 w nocy. Napiszę słownie: o pierwszej i o trzeciej w nocy. Naturalnie interweniowałem. Naturalnie przestali wysyłać. Naturalnie wznowili ten proceder. W gruncie rzeczy jest mi wszystko jedno, bo od czasów licealnych i tak kładę się spać o 3 (o trzeciej).

VECTRA
Na płycie „Oddalenie” z 1995 roku Kazik Staszewski śpiewa: „W Polsce umowa jest gówna warta”. W tym samym roku Vectra zaczęła emitować program własnej produkcji i prawdopodobnie wtedy uznała sentencję wyśpiewaną przez Kazika za motto spółki. Trzeba jednak przyznać, że są konsekwentni: zapewniają zawsze nie więcej niż jedną trzecią transferu deklarowanego w umowie, a bywa, że i jedną trzydziestą. Na nieśmiałą uwagę, że to jednak trochę za mało, otrzymuję logiczne wyjaśnienie, że przecież w umowie jest napisane „do 50 megabitów”, a nie „50 megabitów” czy też „około 50 megabitów”, zatem 3 megabity mieszczą się w przedziale od 0 do 50 megabitów i wszystko jest w porządku. Na pytanie, czy mogę przelewać co miesiąc „do 94,89 zł” zamiast „94,89 zł”, po drugiej stronie słuchawki zapada głuche milczenie. Czasami, w przypływie desperacji, udaję się z wizytą do oddziału Vectry (to tylko dwie przecznice ode mnie), wtedy pan serwisant udaje zdziwienie, coś tam przepina i znowu mam „około”, a nie tylko „do”. Z tym że to „około” mam około dwóch tygodni, potem już tylko „do”.
Ulubionym zdaniem pojedynczym Vectry jest „Prowadzimy prace modernizacyjne”. Co kilka dni otrzymuję maila o takim tytule, a to oznacza, że w środku nocy przez kilka godzin nie mam dostępu do internetu i telewizji bądź dostęp ten jest mocno ograniczony i objawia się tym, że transfer internetowy jest na poziomie średniego transferu w Polsce z 1997 roku. Zresztą po co mi o tej porze internet, skoro w tym czasie czytam SMS-y od Orange i zapoznaję się z nowymi propozycjami pakietów?
Może i chciałbym obejrzeć coś w telewizji, bo wiadomo, że programy dla widzów z IQ powyżej 90 Telewizja Polska nadaje w środku nocy, ale cóż począć. Kiedy nadawca publiczny realizuje misję, Vectra się modernizuje.

GETIN BANK
Uważam się za dżentelmena, a dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, a już na pewno nie o drobnych kwotach, dlatego nie będę się wyżalał o niesłusznie pobranych prowizjach, które – trzeba to przyznać – po interwencji bank zawsze zwracał. To były tak symboliczne sumy, że wspominając o nich, czuję się zażenowany. W przeciwieństwie do pracowników banku, którym uczucie zakłopotania jest zupełnie obce. Kiedy jednak nie mogłem się doprosić swoich 260 zł, które zniknęły w czeluściach systemu bankowego, poczułem, że tracę nerwy. Po kilku ożywionych rozmowach telefonicznych, podczas których przełączano mnie za każdym razem od biurka do biurka, i wysłuchaniu podczas każdego takiego przełączenia miniatury fortepianowej „Dla Elizy” Beethovena uznałem za stosowne odwiedzić swoich przyjaciół i spróbować wyjaśnić sprawę. Wsiadłem w samochód, włączyłem „I'm not afraid” Skunk Anansie i nuciłem za Skin: „Another useless fight... Guilt is all you are...”. Tego dnia oczywiście nic nie załatwiłem, ale już po paru tygodniach otrzymałem wyjaśnienie, że pracownica, która sprawę zaniedbała, już tutaj nie pracuje. Okazało się, że tylko pozorowała pracę i wszystkie wnioski, podania, zlecenia i zażalenia tak na wszelki wypadek wrzucała do szuflady, czekając, aż same nadadzą sobie bieg. Przeproszono mnie, zwrócono pieniądze i rozstaliśmy się w przyjaźni. Która niestety po raz kolejny została wystawiona na ciężką próbę. W Wielki Piątek, pół godziny przed zamknięciem oddziału wpłaciłem na swoje konto 700 złotych, by podczas świąt opłacić usługi swoich starych przyjaciół: Orange i Vectry. Przelewy zrealizowałem z domowego komputera i już po tygodniu otrzymałem maila i SMS-a od Vectry i Orange, a precyzyjniej rzecz ujmując – od ich działów windykacji. Okazało się, że przelewy poszły, ale tak naprawdę to jednak nie. Odruchowo sprawdziłem w internecie, ile dostanę za zabójstwo w afekcie i po ilu latach wyjdę za wzorowe sprawowanie. Zadzwoniłem do banku, wysłuchałem „Dla Elizy”, wsiadłem w samochód, włączyłem na cały głos „Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę” Kazika na Żywo i pomyślałem, że trzeba zabić tę miłość. Bo przecież nie pracownika banku. Nie zgadniecie, co usłyszałem tym razem... Okazało się, że pan, który przyjmował zlecenie wpłaty, był co prawda myślami przy śniadaniu wielkanocnym, ale nie odpłynął tak daleko, by tych siedmiu stów nie zaksięgować. Zaksięgował, a jakże! Tylko że na konto klienta zamieszkałego przy ulicy Ogrodowej. Dlaczego? Ponieważ był zalogowany na jego zakładce. Przemknęła mi myśl, że bank bierze udział w akcji wyrównywania szans i pomaga w karierze zawodowej osobom, powiedzmy, mniej zdolnym, a ja niepotrzebnie obnoszę się z tą swoją asertywnością. Przecież Ogrodowa to zaledwie trzy skrzyżowania od Katowickiej, a dzieląca je ulica Słowackiego to jak zaproszenie na spacer. Mogłem po prostu pójść na Ogrodową i odzyskać te siedem stów, uregulować rachunki z Orange i Vectrą, moimi mocno zniecierpliwionymi przyjaciółmi, którzy nieustannie monitowali. Obsługa banku jednak na to nie pozwoliła – zwrócono mi pieniądze, po kolejnym telefonie prowizję za brak środków na koncie, a szefowa oddziału zaprosiła mnie do swojego gabinetu na dobrą kawę i złożyła obietnicę, że nic podobnego już się nie powtórzy. Nadal jesteśmy przyjaciółmi.

I'm not afraid”:

Co się z tobą stanie, gdy ci ufać przestanę”:

Oddalenie”:
https://www.youtube.com/watch?v=NWeMLBqrw6E

Dla Elizy”:
https://www.youtube.com/watch?v=Ars6xnNKpYk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz