Gdybyście się kiedyś
zastanawiali, co wyszłoby ze wspólnego przedsięwzięcia
biznesowego Orange, Vectry, Getin Banku i mojego bloga, wiedzcie, że
rzeczywistość udzieliła na to pytanie odpowiedzi. To wiodące
marki w kraju, z którymi jestem związany od kilkunastu lat i nie
zamierzam się z nimi rozstawać, ponieważ nadają sens mojemu
życiu. Dużo ze sobą korespondujemy, prowadzimy pasjonujące
rozmowy telefoniczne, a ostatnio coraz częściej się odwiedzamy. Ta
symbioza wcześniej czy później powinna była zaowocować wzajemną akcją promocyjną, dlatego pozwólcie, że przedstawię wam moich
serdecznych przyjaciół.
ORANGE
Jesteśmy ze sobą
najdłużej. Zanim Orange stała się dużą Pomarańczą, była
malutką Ideą. Przez kilka lat zasypywała mnie licznymi SMS-ami
zapraszającymi do zabaw, konkursów, promocji i akcji. Po
kilkudziesięciu telefonach do biura obsługi klienta i wizytach w
oddziale ten spam w końcu ustał, by po roku wrócić z nową siłą.
Wtedy na przemian prośbami i groźbami, że zaangażuję powiatowego
rzecznika praw konsumentów, wymogłem względny spokój –
otrzymywałem tygodniowo zaledwie po dwa-trzy SMS-y, a nie na
przykład 46 (jak wcześniej). Idylla trwała cztery lata i znów się
zaczęło. Wiadomości o niebywale atrakcyjnych pakietach darmowych
minut, SMS-ów, MMS-ów i praktycznie darmowego internetu nie jest
znowu tak dużo, za to otrzymuję je o 1, czasem o 3 w nocy. Napiszę
słownie: o pierwszej i o trzeciej w nocy. Naturalnie
interweniowałem. Naturalnie przestali wysyłać. Naturalnie wznowili
ten proceder. W gruncie rzeczy jest mi wszystko jedno, bo od czasów
licealnych i tak kładę się spać o 3 (o trzeciej).
VECTRA
Na płycie „Oddalenie”
z 1995 roku Kazik Staszewski śpiewa: „W Polsce umowa jest gówna
warta”. W tym samym roku Vectra zaczęła emitować program własnej
produkcji i prawdopodobnie wtedy uznała sentencję wyśpiewaną
przez Kazika za motto spółki. Trzeba jednak przyznać, że są
konsekwentni: zapewniają zawsze nie więcej niż jedną trzecią
transferu deklarowanego w umowie, a bywa, że i jedną trzydziestą.
Na nieśmiałą uwagę, że to jednak trochę za mało, otrzymuję
logiczne wyjaśnienie, że przecież w umowie jest napisane „do 50
megabitów”, a nie „50 megabitów” czy też „około 50
megabitów”, zatem 3 megabity mieszczą się w przedziale od 0 do
50 megabitów i wszystko jest w porządku. Na pytanie, czy mogę
przelewać co miesiąc „do 94,89 zł” zamiast „94,89 zł”, po
drugiej stronie słuchawki zapada głuche milczenie. Czasami, w
przypływie desperacji, udaję się z wizytą do oddziału Vectry (to
tylko dwie przecznice ode mnie), wtedy pan serwisant udaje
zdziwienie, coś tam przepina i znowu mam „około”, a nie tylko
„do”. Z tym że to „około” mam około dwóch tygodni, potem
już tylko „do”.
Ulubionym zdaniem
pojedynczym Vectry jest „Prowadzimy prace modernizacyjne”. Co
kilka dni otrzymuję maila o takim tytule, a to oznacza, że w środku
nocy przez kilka godzin nie mam dostępu do internetu i telewizji
bądź dostęp ten jest mocno ograniczony i objawia się tym, że
transfer internetowy jest na poziomie średniego transferu w Polsce z
1997 roku. Zresztą po co mi o tej porze internet, skoro w tym czasie
czytam SMS-y od Orange i zapoznaję się z nowymi propozycjami
pakietów?
Może i chciałbym
obejrzeć coś w telewizji, bo wiadomo, że programy dla widzów z IQ powyżej 90 Telewizja Polska nadaje w środku nocy, ale cóż
począć. Kiedy nadawca publiczny realizuje misję, Vectra się modernizuje.
GETIN BANK
Uważam się za
dżentelmena, a dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, a już
na pewno nie o drobnych kwotach, dlatego nie będę się wyżalał o
niesłusznie pobranych prowizjach, które – trzeba to przyznać –
po interwencji bank zawsze zwracał. To były tak symboliczne sumy,
że wspominając o nich, czuję się zażenowany. W przeciwieństwie
do pracowników banku, którym uczucie zakłopotania jest zupełnie
obce. Kiedy jednak nie mogłem się doprosić swoich 260 zł, które
zniknęły w czeluściach systemu bankowego, poczułem, że tracę
nerwy. Po kilku ożywionych rozmowach telefonicznych, podczas których
przełączano mnie za każdym razem od biurka do biurka, i
wysłuchaniu podczas każdego takiego przełączenia miniatury
fortepianowej „Dla Elizy” Beethovena uznałem za stosowne
odwiedzić swoich przyjaciół i spróbować wyjaśnić sprawę.
Wsiadłem w samochód, włączyłem „I'm not afraid” Skunk
Anansie i nuciłem za Skin: „Another useless fight... Guilt is all
you are...”. Tego dnia oczywiście nic nie załatwiłem, ale już
po paru tygodniach otrzymałem wyjaśnienie, że pracownica, która
sprawę zaniedbała, już tutaj nie pracuje. Okazało się, że tylko
pozorowała pracę i wszystkie wnioski, podania, zlecenia i zażalenia
tak na wszelki wypadek wrzucała do szuflady, czekając, aż same
nadadzą sobie bieg. Przeproszono mnie, zwrócono pieniądze i
rozstaliśmy się w przyjaźni. Która niestety po raz kolejny
została wystawiona na ciężką próbę. W Wielki Piątek, pół
godziny przed zamknięciem oddziału wpłaciłem na swoje konto 700
złotych, by podczas świąt opłacić usługi swoich starych
przyjaciół: Orange i Vectry. Przelewy zrealizowałem z domowego
komputera i już po tygodniu otrzymałem maila i SMS-a od Vectry i
Orange, a precyzyjniej rzecz ujmując – od ich działów
windykacji. Okazało się, że przelewy poszły, ale tak naprawdę to
jednak nie. Odruchowo sprawdziłem w internecie, ile dostanę za
zabójstwo w afekcie i po ilu latach wyjdę za wzorowe sprawowanie.
Zadzwoniłem do banku, wysłuchałem „Dla Elizy”, wsiadłem w
samochód, włączyłem na cały głos „Co się z tobą stanie, gdy
ci ufać przestanę” Kazika na Żywo i pomyślałem, że trzeba
zabić tę miłość. Bo przecież nie pracownika banku. Nie
zgadniecie, co usłyszałem tym razem... Okazało się, że pan, który przyjmował
zlecenie wpłaty, był co prawda myślami przy śniadaniu
wielkanocnym, ale nie odpłynął tak daleko, by tych siedmiu stów
nie zaksięgować. Zaksięgował, a jakże! Tylko że na konto
klienta zamieszkałego przy ulicy Ogrodowej. Dlaczego? Ponieważ był
zalogowany na jego zakładce. Przemknęła mi myśl, że bank bierze
udział w akcji wyrównywania szans i pomaga w karierze zawodowej
osobom, powiedzmy, mniej zdolnym, a ja niepotrzebnie obnoszę się z
tą swoją asertywnością. Przecież Ogrodowa to zaledwie trzy
skrzyżowania od Katowickiej, a dzieląca je ulica Słowackiego to
jak zaproszenie na spacer. Mogłem po prostu pójść na Ogrodową i
odzyskać te siedem stów, uregulować rachunki z Orange i Vectrą,
moimi mocno zniecierpliwionymi przyjaciółmi, którzy nieustannie
monitowali. Obsługa banku jednak na to nie pozwoliła – zwrócono mi pieniądze, po kolejnym telefonie prowizję za brak środków na koncie, a szefowa
oddziału zaprosiła mnie do swojego gabinetu na dobrą kawę i
złożyła obietnicę, że nic podobnego już się nie powtórzy.
Nadal jesteśmy przyjaciółmi.
„I'm not afraid”:
„Co się z tobą stanie,
gdy ci ufać przestanę”:
„Oddalenie”:
https://www.youtube.com/watch?v=NWeMLBqrw6E
„Dla Elizy”:
https://www.youtube.com/watch?v=Ars6xnNKpYk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz