piątek, 10 czerwca 2016

Nigdy nie wiadomo, dokąd cię zaprowadzi ciekawość...

Prawdopodobieństwo, że płetwonurek rozpoczynający dzień od
nurkowania zginie w płomieniach, nie doczekawszy obiadu, jest
niewielkie, jednak życie bywa pełne niespodzianek i zwrotów akcji
I
Po wielkim pożarze lasu w Stanach Zjednoczonych strażacy i leśnicy przeprowadzali rekonesans w celu oszacowania strat i uprzątnięcia padłej zwierzyny, która przegrała z żywiołem. Natknęli się na nadpalone zwłoki mężczyzny w skafandrze płetwonurka z maską, fajką, płetwami i butlą. Policja wszczęła śledztwo i ustaliła, że nieszczęśnik podczas nurkowania w pobliskiej zatoce został z niej przypadkowo wyłowiony przez śmigłowiec gaśniczy i zrzucony z kilkudziesięciu metrów na płonący las. Bohater tej historii, opisanej w książce „Nagrody Darwina”, w ostatnich chwilach życia zaspokajał swoją ciekawość, oddając się swojej pasji. Gdyby nie tragiczny finał, można by zażartować, że był zapalonym płetwonurkiem.

***
II
Pod koniec lat 80. dozorczyni kamienicy, w której mieszkałem, znalazła saszetkę wypełnioną dokumentami znanego miejscowego biznesmena oraz hajsem – nie pamiętam kwoty, ale była to równowartość nowej skody favorit. Po krótkich wahaniach zdecydowała, że zwróci własność przedstawicielowi prywatnej inicjatywy. Pamiętam, że rozpierała ją ciekawość, czy w ramach rewanżu otrzyma 10 proc. znaleźnego, czy może jej uczciwość zostanie wynagrodzona w dwójnasób. Wróciła z dwoma... paczkami ciastek, które pan biznesmen był łaskaw jej podarować w jednym ze swoich sklepów, w którym doszło do dostarczenia zguby.

***
III
Luis Enrique Martínez, bramkarz reprezentacji Kolumbii, znudzony bezbarwnym meczem z reprezentacją Polski, który odbywał się 30 maja 2006 roku w Chorzowie, postanowił nie rozgrywać piłki przez swoich obrońców. Był ciekaw, co się stanie, jeśli tym razem kopnie futbolówkę tak wysoko, jak tylko się da – dokładnie tak, jak czasem robił to za łebka, kiedy grywał z kolegami po szkole w nogę. Jak zaplanował, tak uczynił: piłka powędrowała hen, wysoko, odbiła się od murawy, wpadła za kołnierz polskiego bramkarza Tomasza Kuszczaka i zatrzepotała w siatce. Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale tym razem okazało się, że i do zwycięstwa z reprezentacją Polski.

***
IV
Wiele lat temu dane mi było współpracować z blondynką, która jest prawdopodobnie jedyną nieubezwłasnowolnioną osobą z jednocyfrowym IQ i dyplomem wyższej uczelni. Pewnego grudniowego popołudnia owa blondwłosa ameba, posłyszawszy w radiu utwór Erica Claptona „Tears in heaven”, mruknęła:
Kurwa, zaczęło się...
Co się zaczęło? – zainteresowałem się zupełnie niepotrzebnie.
Jak to co?! Zaczynają grać te pierdolone amerykańskie kolędy.

Zaprawdę powiadam wam: nigdy nie wiadomo, dokąd was zaprowadzi ciekawość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz