W takiej pozycji oglądałem ostatni kwadrans ćwierćfinału mistrzostw Europy w 2004 roku |
Sprawozdawcy sportowi podczas transmisji każdego meczu naszej reprezentacji (a już na pewno podczas meczu o punkty) koniecznie muszą użyć słowa „poddenerwowany”. Wiele lat temu zgodnie
uznali, że forma „podenerwowany” z jednym „d” wyszła z
mody. W takim meczu wcześniej czy później ktoś się zddenerwuje
czy poddenerwuje. Na przykład polski bramkarz, który znalazł się
w sytuacji sam na sam, ponieważ obrońcom nie wyszła pułapka
ofsajdowa. Albo trener, bo przeciwnicy grają na czas (konkretnie:
grają z nami w dziada, a nasi rozpaczliwie usiłują odebrać
piłkę). Albo kibice, którzy w 52. minucie dodają naszym otuchy
gromkim „Polska! Biało-czerwoni!”, w 72. minucie już bez wiary
w sukces mobilizują zespół stanowczym: „Pol-ska grać! Kur-wa
mać!”, a w 92. minucie, kiedy sędzia spogląda na zegarek,
otwarcie wyrażają dezaprobatę: „Wy-pier-da-lać!” i po
opuszczeniu stadionu przysięgają przed kamerami TVN24 i Polsat News, że już nigdy
więcej na mecz biało-czerwonych nie pójdą.
Polscy komentatorzy sportowi są przewidywalni jak Mariusz Błaszczak |
Owszem,
tracimy punkty w eliminacjach, kompromitujemy się w meczach
towarzyskich, ale z reguły słyszymy, że „jest progres”, „jest
baza”, „są młodzi obiecujący zawodnicy”, a mecz
przepieprzyliśmy, ponieważ... „zabrakło skuteczności”.
Uważam,
że zabrakło przede wszystkim umiejętności, zaangażowania,
determinacji, pomysłu, sprytu, ambicji, odwagi, a W EFEKCIE
skuteczności. Zabawna jest ta piłkarska nomenklatura, która
pozwala wytłumaczyć każde niepowodzenie. „Mieliśmy swoje
szanse, ale przegraliśmy”, „Przeważaliśmy,
ale kończy się jak zwykle” – to tytuły relacji z dzisiejszego meczu Polska – Szkocja. Komentatorzy często posługują się
zwrotem: „Piłka szuka zawodnika w polu karnym”. Na nasze
nieszczęście piłka znalazła w polu karnym Łukasza Szukałę,
który w panice odegrał ją wprost pod nogi Scotta Browna, a ten z
kolei wykazał się skutecznością i sprawił, że piłka tylko
przez ułamek sekundy szukała siatki w bramce Wojciecha Szczęsnego.
Szkoci strzelali na naszą bramkę zaledwie dwukrotnie, Polacy
próbowali szczęścia aż dziesięć razy. Czego zabrakło naszej
reprezentacji? To jasne: skuteczności.
Peter Bolesław Schmeichel. W 1992 roku kapitan reprezentacji Danii poprowadził drużynę do mistrzostwa Europy (drugie imię otrzymał na cześć pradziadka Polaka) |
Skuteczność
i fantazję w jednym zaprezentowali duńscy piłkarze. W 1992 roku
nie zakwalifikowali się do mistrzostw Europy, ale z powodu wojny na
Bałkanach UEFA odmówiła reprezentacji Jugosławii udziału w
turnieju i wolne miejsce przypadło Duńczykom, którzy wylegiwali
się na plażach, grillowali w plenerze i wstawieni podrywali
dziewczyny w modnych klubach i dyskotekach. Działacze duńskiej
federacji w pośpiechu zmontowali ekipę piłkarzy (telefony komórkowe nie były w powszechnym użyciu, więc zadanie nie było proste), którzy zdobyli mistrzostwo
Europy, w finale wygrywając z Niemcami 2:0.
Niemcom
po prostu zabrakło skuteczności, a kiedy uprzytomnili sobie, że
przegrali finał z outsiderami, którzy zamiast sumiennie trenować
imprezowali na całego, byli z pewnością podenerwowani.
Przepraszam, poddenerwowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz