środa, 19 marca 2014

W czym mogę pomóc?

Wnętrze nowego oddziału Getin Banku przypomina plan filmowy
„Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać”
Nowy oddział Getin Banku przy ulicy Mickiewicza przypomina plan filmowy produkcji „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać” Woody'ego Allena, a konkretnie ostatnią część filmu „Co się dzieje podczas ejakulacji”. W przestronnym, futurystycznym, odmalowanym na biało pomieszczeniu nie ma aktorów przebranych za plemniki, za to przemieszczają się w nim niczym gamety pracownicy banku w śnieżnobiałych koszulach i bluzkach. Zamiast monitorów z migającymi kontrolkami i przyciskami odpowiadającymi za wszystkie czynności życiowe Sidneya (w tym prokreację) na ścianach wiszą ekrany plazmowe zachwalające lokaty i kredyty hipoteczne. Po reklamach pojawia się szybki quiz: Szybowce są koloru białego, ponieważ: a) dzięki temu nie mylą się z samolotami pasażerskimi b) biały kolor odbija światło, przez co ogranicza nagrzewanie przez słońce c) są widoczne dla ptaków. Zgadłem: chodzi o to, by nie nagrzewały się od promieni słonecznych.

Przy biurku przywitała mnie zażywna czterdziestka. No, może czterdziestkapiątka. Wstała, zgodnie z zaleceniem przełożonych podała imię i nazwisko oraz zapytała „W czym mogę pomóc?”. Od transformacji ustrojowej minęło ćwierć wieku, a mnie nie przestaje wnerwiać kalka językowa od „How can I help you?”. Jeśli już wszyscy chcą być tacy grzeczni i akuratni, to niech zapytają „Czym mogę służyć?”. Będzie poprawnie i z galanterią, z jaką zwracał się do klientów subiekt Ignacy Rzecki. I po diabła się przedstawia?! Przecież widzę jej nazwisko na plakietce. Najbardziej wnerwia mnie to spoufalanie się: „Panie Danielu to, panie Danielu tamto...”. Założę się, że ta nieudolna próba skrócenia dystansu to jedna z debilnych wytycznych kierownictwa banku. Instrukcja wygląda następująco: „Dzień dobry, nazywam się Ewelina Iksińska. W czym mogę pomóc? Panie Danielu, chciałabym polecić panu świetny produkt...”.

Kiedy każde zdanie rozpoczynała od „Panie Danielu”, przypomniałem sobie felieton profesora filozofii Bartłomieja Kozery, który opisał wizytę w salonie samochodowym. Jakiś gówniarz zwracał się do niego bez przerwy „Panie Bartłomieju”. Pierwszy raz się widzą, sprzedawca samochodów mógłby być jego wnukiem, a ten do klienta jak do swojego ogrodnika.
Ani Kozera, ani ja nie okazaliśmy się na tyle asertywni, by zwrócić rozmówcy uwagę. Kozera odreagował w felietonie w opolskim wydaniu „Wyborczej”, a ja odreagowuję na blogu.

Zgadnijcie, co zaproponowała mi Ewelina Iksińska (naturalnie oprócz superatrakcyjnej lokaty i bajecznie korzystnego kredytu hipotecznego). – Panie Danielu, chciałabym panu polecić najnowszą usługę, która ułatwi obsługę klienta – usłyszałem. Zaproponowała zostawienie odcisku palca wskazującego, co ułatwi pracę banku. Jeśli się na to zdecyduję, następnym razem nie będę musiał pokazywać dowodu osobistego, ponieważ system pozna mnie po liniach papilarnych. 
Rozejrzałem się uważnie i zapytałem, czy to żart. Iksińska zaprzeczyła.

Gmail od lat usiłuje wyłudzić ode mnie numer telefonu, Facebook podstępnie wyłudza polubienia jakichś szemranych instytucji finansowych i zalotnie spoglądających piersiastych niewiast. A Getin Bank proponuje mi złożenie odcisków palców.


PS: Kilkanaście lat temu pracowałem z prawdziwą blondynką, wzorcem blondyny z Sèvres. Opowiadała, że kiedy pracowała w Burger Kingu, na pytanie „W czym mogę pomóc?” usłyszała „W zrobieniu loda”. Odpowiedziała, że w ofercie nie ma lodów, na co facet wybuchnął śmiechem. I ona tego śmiechu do dzisiaj nie rozumie. Miała rację, bo co w tym śmiesznego, że Burger King nie oferował deserów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz