piątek, 28 marca 2014

Jarkowi się nudzi, więc budzi ludzi

John Lennon – muzyk i pacyfista. Pisał piosenki o pokoju.
Symbolem pokoju jest gołąb. Albo gołębica. Albo gołąbek
Kiedy w połowie lat 90. podczas spaceru po Wrocławiu trafiłem na ulicę Świętego Ducha, pomyślałem, że to nie w porządku wobec Boga Ojca i Syna Bożego. Co prawda Kongregacja Nauki Wiary i nieprzebrane rzesze teologów do dzisiaj zmagają się z istotą Trójcy Świętej, ale nawet dziecko przystępujące do Pierwszej Komunii Świętej wie, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, że są to osoby odrębne, ale też równorzędne, dziwi zatem fakt, że w tak wielkim mieście nie ma chociażby ronda Pana Boga czy skweru Pana Jezusa. Czyżby radni nie poradzili sobie z intelektualną konstrukcją Trójcy Świętej? Dlaczego nie pomyśleli na przykład o porządnej, dwupasmowej alei Trójcy Przenajświętszej? Takie rozwiązanie byłoby najsprawiedliwsze.

W Warszawie nie ma ulicy Świętego Ducha, za to radni zdecydowali się na ulicę Johna Lennona, który z kolei zakwestionował popularność Jezusa Chrystusa. To właśnie w stolicy podczas popołudniowego sobotniego spaceru zrozumiałem, że Polska to nie jest kraj dla agnostyków i ateistów.
29 września 2012 roku udałem się na Stadion Narodowy w celu odebrania pakietu startowego 34. Maratonu Warszawskiego. Po wyjściu z hotelu Harenda ujrzałem bazylikę św. Krzyża z postacią Chrystusa dźwigającego krzyż. Skręciłem w kierunku Nowego Światu i przed moimi oczami objawiła się grupa kilkunastu tysięcy osób, które również dźwigały krzyże. Różnej wielkości, głównie drewniane, przyozdobione flagą narodową tudzież tabliczką z logo Radia Maryja. "Oczom moim ukazał się las. Las krzyży".
Procesja w pierwszy weekend jesieni? Nic mi nie przychodziło do głowy... Boże Ciało przypada na czerwcowy bądź majowy czwartek, a Święto Niepodległości jest w listopadzie...

Rada Miasta Wrocławia nie wie, jak wygląda Duch
Święty. Symbolem Ducha Świętego jest gołębica
Okazało się, że to demonstracja organizacji i partii prawicowych, w tym Prawa i Sprawiedliwości, pod hasłem „Obudź się, Polsko”. W czasie gdy postanowiłem obudzić w sobie ducha sportowca, pan Jarosław przelicytował mnie i postanowił obudzić cały kraj. To chyba jedyna taka akcja w Polsce, nie licząc kampanii społecznej „Budzimy do życia” Ewy Błaszczyk. Różnica między tymi przedsięwzięciami polega na tym, że znakomita aktorka i założycielka fundacji Akogo? od lat pomaga dzieciom wymagającym rehabilitacji po ciężkich urazach neurologicznych, a polityczny wizjoner Kaczyński wśród okrzyków „Jarosław, Polskę zbaw!” maszeruje, jakby był właśnie po ciężkim urazie neurologicznym. Myślę sobie, że szansa na to, że w Jarkowym mózgu neurony przestawią się w jakiś bardziej obiecujący układ, jest znikoma, ale nie warto porzucać nadziei, ponieważ neurologia jest jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin medycyny.

Spacer Nowym Światem pod prąd maszerującej ławą demonstracji był dojmującym doświadczeniem. Zdałem sobie sprawę, że to niepowtarzalna okazja do wnikliwego przyjrzenia się elektoratowi Prawa i Sprawiedliwości. Doskonale wiem, że polityka – osobliwie polityka w polskim wydaniu – już dawno się sprostaczyła, nie mam też złudzeń, że doskonale odnajdują się w niej głównie wyrachowane gnoje, cynicy i tani lansiarze, jednak półgodzinna i bezpośrednia obserwacja wodza oraz jego wyznawców wystarczy mi za wszystkie uczone analizy socjologiczne i dysputy publicystów.

Zacząłem od Świętego Ducha, a skończyłem na polityce. Nie bez przyczyny ten blog ma w nazwie „szczególarz”. Uwaga, dzisiejszy tekst ma puentę: w piekle będzie tłok jak cholera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz