czwartek, 10 kwietnia 2014

Dwa światy

Valencia odrobiła straty z Bazylei. 5:0 i awans do półfinału LE
Mecz Valencia CF – FC Basel, czyli Walencja – Bazylea. To nawet nie Liga Mistrzów, zaledwie Liga Europejska, czyli tzw. puchar pocieszenia. 120 minut (była dogrywka) na pełnym sprincie. Mnóstwo kapitalnych akcji, w gruncie rzeczy niemal wyłącznie kapitalne akcje. Dokładne zagrania, 40-metrowe krosy, nikomu nie odskakuje piłka, żadnych przyjęć na dwa razy, gra na jeden kontakt, żadnego bezproduktywnego snucia się po boisku, żadnych kółeczek i zastanawiania się, komu podać czy też jak pozbyć się piłki, dziesiątki idealnie dogranych no-look passów. Tempo zabójcze: piłkarze albo doskonale przygotowani motorycznie, albo naszprycowani efedryną – tertium non datur. Pięć fantastycznych bramek po genialnych akcjach. A to wszystko na wybudowanym w 1923 roku stadionie, który urodą i funkcjonalnością bije na łeb niejeden nowoczesny obiekt sportowy.

Nie można oderwać wzroku od telewizora, bo to prawdziwa uczta dla kibica piłki nożnej, a dla kibica Valencii wystawny bankiet. Nie oglądam, tylko się delektuję. I dochodzę do wniosku, że polskie kluby powinny mieć sądowy zakaz podejmowania prób zakwalifikowania się do europejskich pucharów. Bo to są dwa różne światy, dwa odmienne porządki, dwie przeciwstawne estetyki, dwie odrębne kultury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz