sobota, 24 maja 2014

O tym, jak nie pojechałem na mundial

Chorzów, 17 listopada 2007. Mecz eliminacyjny do mistrzostw Europy.
Polska wygrała z Belgią 2:0 i pojechała na turniej. Oczywiście nie wyszła
z grupy. Oczywiście przez Niemców (Zdjęcie: Wacław Troszka)
Osiem lat temu, około godziny ósmej wieczorem i chyba po ósmym piwie ustaliłem z kolegami, że powinniśmy pojechać na mistrzostwa świata w piłce nożnej, ponieważ miały się odbyć w Niemczech. Tak blisko jeszcze nigdy nie było. Wybierzemy miasto jak najbliżej granicy, wsiądziemy do pociągu i poczujemy atmosferę mundialu. Do układu z Schengen Polska miała wejść dopiero pod koniec 2007 roku, zatem potrzebne były paszporty. Ważność mojego właśnie się kończyła, więc udałem się do stosownego urzędu celem wyrobienia nowego.

Pozostało zgłosić grupę czterech osób, wybrać miasto i określić, który mecz nas interesuje, np.: pierwszy mecz grupy A w Monachium; ćwierćfinał w Hamburgu; finał w Berlinie. Na wstępie zrezygnowaliśmy z fazy pucharowej, ponieważ ceny biletów nie korelowały z naszymi możliwościami finansowymi. W miarę przystępne były ceny biletów na mecze grupowe. Losowanie odbywało się w ciemno i nie było wiadomo, na jakie drużyny trafimy. Wykoncypowaliśmy, że pojedziemy do Lipska (bo blisko) na ostatni mecz w grupie D (bo w ostatnim meczu grupowym drużyny nie będą kalkulowały i zagrają ofensywnie), który miał się odbyć 21 czerwca 2006 roku.

Puściliśmy wodze fantazji i już widzieliśmy siebie na trybunach popijających piwko i oglądających bądź to mecz Polska – Niemcy, a może Anglia – Szwecja. Niewykluczone, że będziemy obserwować zmagania Argentyny z Holandią albo Brazylii z Chorwacją. Napaliliśmy się na te mistrzostwa jak szczerbaty na suchary i oczywiście dopuszczaliśmy możliwość, że nie wylosujemy wejściówki na hit i w ostateczności możemy trafić na mecz Francja – Szwajcaria lub Australia – Japonia. Niestety, nie przypuszczaliśmy, że los tak okrutnie zakpi z naszych mundialowych marzeń i zaserwuje nam widowisko Iran – Angola. Aż dziw bierze, że te reprezentacje zakwalifikowały się do turnieju! Przejrzeliśmy na spokojnie listę uczestników mundialu i jednomyślnie orzekliśmy, że wśród 32 reprezentacji nie ma równie beznadziejnych, nic nieznaczących i bezbarwnych drużyn, które zresztą solidarnie odpadły już w ósmym dniu mistrzostw.

Na szczęście nie wylosowaliśmy tej czteroosobowej wejściówki, a mundial obejrzeliśmy w kraju. O ile Iran i Angola zachowywały iluzoryczne szanse na awans ponad tydzień, to reprezentacja Polski straciła je tak naprawdę w 80. minucie pierwszego meczu, kiedy Ekwador strzelił nam drugą bramkę. Naturalnie drugi mecz, z Niemcami, przegraliśmy. Naturalnie bramkę straciliśmy, jak to z Niemcami, w 91. minucie. Przed ostatnim meczem (z Kostaryką) w przedmeczowym studiu pojawili się spece od permutacji, prawdopodobieństwa warunkowego i kombinatoryki, którzy zapewniali widzów, że nie wszystko stracone. Co prawda Bosacki strzelił dwie bramki, ale do szczęścia zabrakło wygranej Ekwadoru z Niemcami 5:0 i wycofania się gospodarzy z mistrzostw.

2 komentarze:

  1. Iran i Angola :D No fakt, wymarzony duet. Super są Te Twoje historie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spośród 64 meczów MŚ ten był zdecydowanie najnudniejszy. Dobrze, że nie dostaliśmy tych biletów :)

    OdpowiedzUsuń