John Lennon – muzyk i pacyfista. Pisał piosenki o pokoju. Symbolem pokoju jest gołąb. Albo gołębica. Albo gołąbek |
Kiedy w połowie lat 90.
podczas spaceru po Wrocławiu trafiłem na ulicę Świętego Ducha,
pomyślałem, że to nie w porządku wobec Boga Ojca i Syna Bożego.
Co prawda Kongregacja Nauki Wiary i nieprzebrane rzesze teologów do
dzisiaj zmagają się z istotą Trójcy Świętej, ale nawet dziecko
przystępujące do Pierwszej Komunii Świętej wie, że Bóg jest
Bogiem Trójjedynym, że są to osoby odrębne, ale też równorzędne,
dziwi zatem fakt, że w tak wielkim mieście nie ma chociażby ronda
Pana Boga czy skweru Pana Jezusa. Czyżby radni nie poradzili sobie z
intelektualną konstrukcją Trójcy Świętej? Dlaczego nie pomyśleli
na przykład o porządnej, dwupasmowej alei Trójcy Przenajświętszej?
Takie rozwiązanie byłoby najsprawiedliwsze.
W Warszawie nie ma ulicy
Świętego Ducha, za to radni zdecydowali się na ulicę Johna
Lennona, który z kolei zakwestionował popularność Jezusa
Chrystusa. To właśnie w stolicy podczas popołudniowego sobotniego
spaceru zrozumiałem, że Polska to nie jest kraj dla agnostyków i
ateistów.
29 września 2012 roku
udałem się na Stadion Narodowy w celu odebrania pakietu startowego
34. Maratonu Warszawskiego. Po wyjściu z hotelu Harenda ujrzałem
bazylikę św. Krzyża z postacią Chrystusa dźwigającego krzyż.
Skręciłem w kierunku Nowego Światu i przed moimi oczami objawiła
się grupa kilkunastu tysięcy osób, które również dźwigały
krzyże. Różnej wielkości, głównie drewniane, przyozdobione
flagą narodową tudzież tabliczką z logo Radia Maryja. "Oczom moim ukazał się las. Las krzyży".
Procesja w pierwszy
weekend jesieni? Nic mi nie przychodziło do głowy... Boże Ciało
przypada na czerwcowy bądź majowy czwartek, a Święto
Niepodległości jest w listopadzie...
Rada Miasta Wrocławia nie wie, jak wygląda Duch Święty. Symbolem Ducha Świętego jest gołębica |
Spacer
Nowym Światem pod prąd maszerującej ławą demonstracji był
dojmującym doświadczeniem. Zdałem sobie sprawę, że to
niepowtarzalna okazja do wnikliwego przyjrzenia się elektoratowi
Prawa i Sprawiedliwości. Doskonale wiem,
że polityka – osobliwie polityka w polskim wydaniu – już dawno
się sprostaczyła, nie mam też złudzeń, że doskonale odnajdują
się w niej głównie wyrachowane gnoje, cynicy i tani lansiarze,
jednak półgodzinna i bezpośrednia obserwacja wodza oraz jego
wyznawców wystarczy mi za wszystkie uczone analizy socjologiczne i
dysputy publicystów.