W jak wielkim oderwaniu od rzeczywistości żyją członkowie Państwowej Komisji Wyborczej, możemy się przekonać przy okazji kolejnych wyborów. To znamienite gremium z pełną powagą obwieszcza, że nawet polubienie profilu kandydata i udostępnienie jego zdjęcia w portalu społecznościowym będzie agitacją wyborczą. Dostosuję się do wytycznych PKW i powstrzymam się od nakłaniania bądź zniechęcania do głosowania na poszczególnych kandydatów. To nie jest trudna decyzja, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że wybory w Polsce od lat przypominają typowanie, czy lepszy jest tyfus, czy może jednak syfilis.
Napiszę krótko, na kogo na pewno nie zagłosuję: bez nazwisk, nazw partii i stowarzyszeń. Nie oddam swojego głosu na ludzi o wątpliwych talentach organizacyjnych i dyskusyjnych dokonaniach w samorządzie terytorialnym. Nie zagłosuję na nieudaczników i leni, którzy z zajmowania intratnych posad w samorządzie uczynili sposób na życie. Nie mogą na mnie liczyć malwersanci, którzy latami okradali swoich pracodawców czy wspólników, a także wyrachowane typy, które dla kilkuset złotych i chęci przypodobania się przełożonemu gotowe są zrujnować czyjeś życie. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i zupełnie przypadkowe.
Jak mawiał nieodżałowany profesor mniemanologii stosowanej Jan Tadeusz Stanisławski: i to by było na tyle...